#ABU SIMBEL #Egipt (part 2)
***
Asuan godzina 3.30 w nocy/rano wyjazd z hotelu polozonym przy nadbrzezu Nilu. Na dole czeka nasz busik. Wyjezdzamy z suchym prowiantem, niezbyt smacznym, nawet wyspani po 4 godzinach snu. Udalo sie z pomoca obslugi podkrecic to "COS", co mialo byc klimatyzacja, bo po wejsciu do pokoju (z oknem wychodzacym na poludniowy-zach�d) mozna bylo wszystko zrobic tj. zemdlec, klnac czy sie pobic, ale na pewno - nie spac...
***
Abu Simbel to strefa przygraniczna z Sudanem. Dawniej doszlo do paru porwan turyst�w (w celu okupu) przez Sudanczyk�w i dlatego obecnie na wjazd trzeba miec specjalne pozwolenie (trzeba miec paszporty), a wycieczki organizowane w strzezone przez uzbrojone wojsko konwoje.
***
Konw�j organizuje sie na terenie jakiejs jednostki wojskowej lub policyjnej. Spotkamy wycieczki z calego swiata, najwiecej Amerykan�w. Kazdy bus dostaje po zolnierzu z bronia i jedziemy.
No i prujemy w kolumnie podobnych bus�w i wynajetych taks�wek, srednio 140 km/h (z rozbawieniem ogladajac, co jakis czas, ograniczenia predkosci do 90 km/h) przez pustynie przez jakies 5 godzin. W wiekszosci krajobraz juz prawie sudanski. Po godzinie jazdy przez klimatyzacje wpada inne, suche pustynne powietrze. Pokrecamy ja na full zwlaszcza, ze nisko zawieszone podwozie busika zaczyna przypominac rozgrzewajaca sie patelnie. Pomimo boskiego wynalazku klimatyzacji czuc pustynia.
Pustynia. Kto raz spr�bowal, chyba nigdy od tego nie ucieknie.
Jesli ktos mysli, ze podr�zuje sie w ciszy to sie BARDZO, a to BARDZO myli.
Doswiadczony turysta po pieciu utworach siega po sluchawki
i wlasna muzyke, niedoswiadczony poznaje blizej kulture
arabska - i coraz bardziej docenia r�znorodnosc europejskiej muzyki :)
Przechodzimy wiec na wlasny "podklad muzyczny"
i brniemy dalej
przez pustynie wpatrujac sie w ksiezycowy prawie krajobraz.
Nasz dzielny obronca (po prawej) z pistoletem maszynowym na kolanach spedzil wiekszosc podr�z w pozycji horyzontalnej. Ale jego zawodowe przeczucie wybudzilo go przed koncem podr�zy :)
Jest zielono. Jest Abu Simbel.
A oto i nasz konw�j.
A oto i nasz konw�j.
***
Abu Simbel w XIX wieku
Wycieczka to jakby wyprawa w glab czasu. Dzien 1. w Asuanie to swiatynia Izydy na wyspie File, czyli najwyzej IV w. p.n.e., kiosk Trajana (cesarza panujacego w latach 98-11 n.e. ) to czasy rzymskie. Dla nas, tubylc�w znad Wisly, to oczywiscie starocie, ze ho, ho. W Krakowie mozna sie potknac o kawalek muru z najwyzej X wieku. Ale w przypadku Egiptu te ponad 2 tys. lat nie robi wrazenia. Taki kraj.
Abu Simbel to zesp�l swiatynny wzniesiony za czas�w, i na polecenie slynnego Ramzesa II, kt�rego mumie widzielismy w muzeum kairskim. Podazamy wiec w glab przeszlosci, bo w XIII w. p.n.e. A wiec dzieli nas ponad 3 tys. lat. Trzynasty wiek to nam sie kojarzy najwyzej z najazdem tatarskim, kiedy to tatarzy ustrzelily nam w Krakowie hejnaliste; w tym czasie wzniesiono Notre Dame w Paryzu, ale to jest nasza era, a tu�. czasy kiedy u nas w Europie ponurzy Mykenczycy czekali na najazd jeszcze bardziej ponurych Dor�w, czyli protoplast�w starozytnych Grek�w. I tyle.
Okolo 20 lat zajelo Egipcjanom wzniesienie dw�ch swiatyn w tej nubijskiej czesci Egiptu. Majestatyczne swiatynie mialy pokazywac plynacym Nilem, kto tu jest panem. Wieksza i najbardziej znana swiatynia wykuta w skale poswiecona zostala faranowi, druga jego zonie - Nefertari.
Piekne skalne swiatynie zostaly z czasem zapomniane i zasypane przez piasek. Odkryte na poczatku na nowo przez szwajcarskiego podr�znika Jana Jakuba Burckhardta na poczatku XIX wieku.
Arabista i podr�znik. W latach 1806-1816 przebyl Syrie zwiedzajac Damaszek i Palmyre, w drodze do Kairu odkryl dla Europy w 1812 roku wykute w skale miasto w Jordanii - PETRE (ukazana w jego portrecie. W tym samym roku podr�zujac w glab Egiptu dotarl do III katarakty. W drodze powrotnej zwiedzil Abu Simbel. Swoja podr�z przyplacil zyciem. Zmarl w 1817 roku.
Pozdrowienia z Petry :)
***
Abu Simbel 1907
Wybudowanie tamy asuanskiej skazalo te tereny na zalanie. Podjeto wiec decyzje o wycieciu ze skal swiatyn i przeniesienie ich na plaskowyz, powyzej lustra powstalego jeziora. Pracami z ramienia UNESCO kierowal tw�rca polskiej archeologii sr�dziemnomorskiej prof. Kazimierz Michalowski. Tak, tak w dziedzinie archeologii jestesmy w czol�wce swiata. Nasza wizyt�wka to rekonstrukcja swiatyni Hatszepsut - najpiekniejszego chyba zabytku starozytnego Egiptu�.
W tle jezioro Nasera powstale po wybudowaniu tamy. Skret w lewo i wylaniaja sie dwa monumentalne bloki skalne zawierajace przeniesione "z dolu", dwa cuda Egiptu.
Wejscie do srodka skalnej swiatyni. Niestety w srodku nie wolno fotografowac :((( A nie tak dawno bylo wolno, ale turysci pomimo zakazu trzaskali zdjecia , i oczywiscie z fleszem ! No i Egipcjanie sie wkurzyli i szlaban na foto. Co gorsze nie wytlumaczy sie im, ze bez flesza. Nie mozna, i tyle. Bylismy swiadkami jak jeden z pilnujacych "cerber�w" (po cywilnemu, tzn. nie w tradycyjnej, dlugiej szacie tylko w europejskich ciuchach) molestowal biednego Franzuza, kt�ry komisyjnie przy nim wykasowywal fotki z aparatu !
Jeden z Nubijczyk�w zatrudniony jako nadzorca swiatyni i pogromca aparat�w fotograficznych
Stoimy przed zespolem swiatynnym, taka magiczna chwila. Tu i teraz. JEST PIEKNIE� chcialoby sie, aby to trwalo wiecznie. Robimy osobisty ranking "TOP" miejsc w Egipcie. Abu Simbel zajmie w nim godne 2. miejsce. Do dzis nie mozemy wyjsc z podziwu piekna swiatyni Hatszepsut.
Ale zaraz za nia dumne skalne swiatynie z Abu Simbel. I nawet nie chodzi o te monumentalne posagi wyrastajace z nad lustra jeziora, ale to co w srodku� Tak, tak. Wnetrze swiatyni Ramazesa II kryje jeden z najcenniejszych skarb�w Egiptu i nie ma sie co dziwic, ze Egipcjanie tak dbaja o niego i poluja na turyst�w z aparatami. I chwala za to Nubijczykom, cerberom z Abu Simbel. Niestety zadne zdjecie nie odda tego czegos co doswiadczamy stojac w pierwszej, najwiekszej zreszta z sal swiatyni. We wnetrzu p�lmrok z zawieszonym powietrzem, w kt�rym unosza sie drobiny pylku z wolna krazace z g�ry do dolu. Z tego mroku wylaniaja sie subtelnie doswietlone przez lampy, plaskorzezbione przedstawienia ze scian sali ukazujace chwalebne czyny Ramzesa. I tu oslupienie, i zdumienie jednoczesnie. Jak to � ? Przeciez to powstalo w XIII w. p.n.e, a wiec jakies 800 lat przed klasyczna sztuka grecka. Szok wywolany jest skala zmyslowosci przedstawien, sugestywnosci ruchu i dynamizmu, utkwionym w dumnym kanonie sztuki egipskiej. To tak jakby polaczyc patos Fidiasza, z subtelnoscia i zmyslowoscia Praksytelesa.
Jednak por�wnujac anonimowego Mistrza z Abu Simbel, obrazalibysmy starozytnych Egipcjan, kt�rzy bija tu na glowe Grek�w witalnoscia swojej sztuki daleka od chlodu i formalizmu Grek�w� Trudno wyjsc ze zdumienia stojac posrodku sali i rozgladajac sie wok�l. Swiezosc tej sztuki, subtelnosc modelowania powierzchni cial i do tego ten nubijski urok ukazywanej za plecami Nefertari, zony Ramzesa. Od razu widac, ze byla inna. R�zni sie od egipskich bogin szczeg�lami ukazujacymi inna od egipskiej rase.
Ale zaraz za nia dumne skalne swiatynie z Abu Simbel. I nawet nie chodzi o te monumentalne posagi wyrastajace z nad lustra jeziora, ale to co w srodku� Tak, tak. Wnetrze swiatyni Ramazesa II kryje jeden z najcenniejszych skarb�w Egiptu i nie ma sie co dziwic, ze Egipcjanie tak dbaja o niego i poluja na turyst�w z aparatami. I chwala za to Nubijczykom, cerberom z Abu Simbel. Niestety zadne zdjecie nie odda tego czegos co doswiadczamy stojac w pierwszej, najwiekszej zreszta z sal swiatyni. We wnetrzu p�lmrok z zawieszonym powietrzem, w kt�rym unosza sie drobiny pylku z wolna krazace z g�ry do dolu. Z tego mroku wylaniaja sie subtelnie doswietlone przez lampy, plaskorzezbione przedstawienia ze scian sali ukazujace chwalebne czyny Ramzesa. I tu oslupienie, i zdumienie jednoczesnie. Jak to � ? Przeciez to powstalo w XIII w. p.n.e, a wiec jakies 800 lat przed klasyczna sztuka grecka. Szok wywolany jest skala zmyslowosci przedstawien, sugestywnosci ruchu i dynamizmu, utkwionym w dumnym kanonie sztuki egipskiej. To tak jakby polaczyc patos Fidiasza, z subtelnoscia i zmyslowoscia Praksytelesa.
Jednak por�wnujac anonimowego Mistrza z Abu Simbel, obrazalibysmy starozytnych Egipcjan, kt�rzy bija tu na glowe Grek�w witalnoscia swojej sztuki daleka od chlodu i formalizmu Grek�w� Trudno wyjsc ze zdumienia stojac posrodku sali i rozgladajac sie wok�l. Swiezosc tej sztuki, subtelnosc modelowania powierzchni cial i do tego ten nubijski urok ukazywanej za plecami Nefertari, zony Ramzesa. Od razu widac, ze byla inna. R�zni sie od egipskich bogin szczeg�lami ukazujacymi inna od egipskiej rase.
Jest wiec w Abu Simbel, cos cenniejszego niz zloto z grobowca Tutenchamona, nie narzuca sie tak jak kamienne posagi strzegace swiatynie. Anonimowy artysta swoim geniuszem przeni�sl do wiecznosci Ramzesa II i siebie. I tego oczekuje sie od sztuki. Wiecznosci.
Wieeelkie posagi sprzed swiatyni Ramzesa II.
Maly czlowiek siedzacy u st�p wieeelkich posag�w.
Czas wracac. Ostatnie obejrzenie sie za siebie�i zdjecie. Te dwie godziny maja zastapic wiecznosc, bo przeciez prawdopodobnie juz nigdy tu nie wr�cimy� To tak jakby miec swiadomosc, ze widzimy sie ostatni raz� Ech ta krakowsko-polska melancholia.
****
Wracamy do Asuanu. Mila, ponad czterogodzinna podr�z�
Tym razem nasz bus awansowal, jedziemy jako pierwsi z dow�dca konwoju :)
Na kolanach spokojnie spoczywa pistolet maszynowy.
***
Po obiedzie w najbardziej dusznym chyba miescie, Asuanie, kolejny odcinek filmu drogi. Tym razem 5 godzin do Marsa el Alam. Zaciskamy zeby. Siedzimy, lezymy, spimy, siedzimy na lewym posladku, siedzimy na prawym. Nogi w lewo, nogi w prawo. Szalenstwo.
***
Jedziemy i wyobrazamy sobie co bedzie jak wr�cimy do hotelu. Wyprzedzajac opowiesc powiem, ze zaleglismy w barze popijajac klasyczna mieszanke piwa ze sprite'm, czyli szandi. Dodam, ze nigdy tak nie smakowalo...
***
Jedziemy i wyobrazamy sobie co bedzie jak wr�cimy do hotelu. Wyprzedzajac opowiesc powiem, ze zaleglismy w barze popijajac klasyczna mieszanke piwa ze sprite'm, czyli szandi. Dodam, ze nigdy tak nie smakowalo...
Jedyne co nam rekompensuje zmeczenie to widoki.
W pewnym momencie kierowca wskazuje na lewo i cos m�wi po arabsku. Przewodnik tlumaczy i wskazuje na stado dzikich wielblad�w�. Bajka. Glowa wali w szybe i zostawia odcisk :)
Nasz maly wehikul to 4 osoby wycieczki (+ przewodnik z biura podr�zy), bo tyle udalo sie tylko zebrac :) Mily kierowca i niezly pirat drogowy, zatrzymuje w�z. Przesuwamy drzwi i wyskakujemy trzaskac fotki. Zrekompensujemy sie kierowcy pod koniec wycieczki, podziekowanie i tradycyjny bakszysz. Za granica reprezentujemy w koncu nie tylko siebie :)
Magiczna chwila. Leniwie, krok za krokiem, brnaca karawana wielblad�w. A wok�l popoludniowa cisza zmeczonej upalem pustyni. Slychac tylko trzask spekanej ziemi i wolny krok zwierzat idacych stamtad-tam� W takich chwilach serce zdaje sie zwalniac, czyzby zwolnily tez wskaz�wki zegara�?
Widac ze kierowcy sprawia przyjemnosc przygladanie sie wolno brnacym przez pustynie wielbladom. My sie roztkliwiamy widokiem lecacych bocian�w, oni melancholijnie stepajacym wielbladom. Co kraj, to obyczaj ;)
No i post�j. W tym samym miejscu, gdzies w polowie drogi.
Nasz poranny sklep jest wciaz otwarty :). Wita nas po imieniu :) zaprzyjazniony wlasciciel, kt�rego poznalismy wczoraj w drodze do Asuanu. Czas na szoping :)
Sprzedawc�w w Egipcie mozna by podzielic na:
- namolnych
- namolnych milych
- namolnych milych podrywaczy
- namolnych czarujacych podrywaczy
przy czym ta kategoria nr 1, po blizszym poznaniu, po okazaniu sie, ze nie przyjechalismy np. z Rosji... namolny sprzedawca przeskakuje do kategorii nr 2, a czasem pr�buje sil w kategorii nr 3 :)
***
Nasz namolny mily sprzedawca okazal sie szczesliwym posiadaczem siedmiorga dzieci i dw�ch zon :). A coooo, stac go. Ma w koncu sklep.
Po zakupach. Wracamy do Marsa el Alam znana nam juz droga. Bylismy tu juz przeciez wczoraj rano. Zmienilo sie juz swiatlo na pustyni. Dlugie cienie zmierzchu i pozostawiony za plecami Abu Simbel sa warte tego zmeczenia. Pustynia jest bezwzgledna dla ludzi i zwierzat, walaja sie po niej kosci padlych wielblad�w i � tony smieci, ale pustynia potrafi byc tez piekna, a ludzie przyjazni w spos�b nieznany w Polsce. I dlatego wciaz wracamy.
KONIEC
Comments
Post a Comment